O czym lepiej milczeć w związku?

Tajemnice miłości nie służą. Są jednak sytuacje, w których lepiej zachować się dyplomatycznie, czyli z dyskrecją.

Szczerość, otwartość, dobra komunikacja – tak to są podstawy w każdej relacji. Ale to nie znaczy, że jesteście zobligowani do szczerości bezwzględnej, że na każdy temat musicie mówić sobie prawdę, tylko prawdę i całą prawdę. Słowo ptakiem wyleci, a powróci kamieniem. Jedno słowo za dużo w drażliwej kwestii wróci kamieniem, o który łatwo się potknąć, czyli kłótnia gotowa. Po co ci to? Dlatego na pewne tematy lepiej pomilczeć. w paru drobnych kwestiach powstrzymać się od dopytywania. Dla waszego wspólnego dobra.

Ty nie lubisz mojej rodziny?

Nie ciągnij go za język po każdym rodzinnym spotkaniu. Bo albo usłyszysz: „Nie, nie. w porządku są” albo szczerą prawdę, którą i tak chyba już dobrze znasz. Zwłaszcza jeśli od dnia waszego ślubu za sobą nie przepadają. Nie próbuj wciąż od nowa przekonywać, że mama właściwie go lubi i bynajmniej nie uznaje za życiową ciamajdę. Grunt, że mają poprawne relacje I nie sztyletują się wzrokiem przy świątecznym stole. Lepiej też odwzajemnić się milczeniem na temat jego rodziców. No, chyba, że z teściowa możesz konie kraść, a teść jest naprawdę równym gościem.

A jeżeli twój mąż sam wyraża nie najlepiej o swoich rodzicach? Nie przytakuj zbyt skwapliwie, choćbyś miała wielką na to ochotę. Rodzina to bardzo czuły punkt dla większości z nas, łączą z nią silne więzi, nawet jeśli się do tego nie przyznajemy. Nie ma znaczenia, czy w pełni akceptujemy naszych rodziców czy jesteśmy z nimi w permanentnym konflikcie – nie chcemy, by ktokolwiek, także nasz partner, źle się o nich wyrażał. Psychologowie ostrzegają, że podświadomie odbieramy to nawet gorzej niż krytykę nas samych. Przecież nic z taką negatywną opinią zrobić nie możemy, ani z nią polemizować ani się zgodzić. Dlatego dyskusja na temat cech charakteru, gustów czy wartości wyznawanych przez naszych rodziców i teściów to prawdziwe pole minowe. Nie ma sensu na nie wchodzić.

Czy byłeś szczęśliwy, nim się poznaliśmy?

Drobne tajemnice z przeszłości dotyczące poprzednich partnerów lepiej też zachować dla siebie. To znana zasada. Tymczasem wciąż korci nas, żeby wypytywać. Potrafimy wracać do tego nawet po wielu wspólnych latach. Psychologowie rodzinni ostrzegają, że temat byłej (lub jej byłego) to przyczyna co czwartej małżeńskiej kłótni, w związkach, które mają poważny staż. Jeżeli on pyta, czy z Tomkiem, Krzyśkiem albo Stefanem byłaś szczęśliwa, nie chce poznać prawdy, a jedynie otrzymać zapewnienie, że dopiero przy nim poczułaś to, że to ten jedyny, wyśniony. Ty także co do jego przeszłość, raczej nie chcesz dowiedzieć się, jak było rzeczywiście, tylko usłyszeć, że nikt i nic wcześniej nie może równać się z tobą. Uznajcie więc z góry, że tak jest i przestańcie dociekać. Nie zadawajcie pytań i nie zadręczajcie się. bo przecież żadnemu z was nie zależy na szczerej odpowiedzi.

Możesz mi to jeszcze raz wyjaśnić?

Zawsze chodzi o drobiazg. Pokłóciliście się, bo ty nie zakręciłaś kranu i woda kapała całą noc, on się spóźnił na spotkanie i nie zadzwonił. Doszliście do porozumienia, ustaliliście coś na przyszłość: kranem zajmie się hydraulik, w razie spóźnienia zawsze będziecie do siebie dzwonić. I kropka, już do tego nie wracajcie. To, co kiedyś było przyczyną kłótni I zostało wyjaśnione, niech stanie się odtąd tematem zakazanym. Niestety, wiele par nie stosuje się do tego. Mężczyźni lubią wypominać. Znienacka wyciągają przewinienie partnerki, kiedy brak im argumentów: „Ty też święta nie jesteś, wody nie zakręcasz”. Kobiety zaś mają skłonność do rozpamiętywania. Dopytują, analizują, roztrząsają: „Czy naprawdę nie miałeś dwóch minut, żeby zadzwonić? Łatwo o mnie zapominasz…”. Psychologowie mówią, że wałkowanie tematu przynosi skutki odwrotne do zamierzonych. Niczego nie wyjaśnia, tylko podważa to, co wcześniej ustaliliście i rujnuje kompromis. Warto o tym codziennie pamiętać.